Biografię tego wszechstronnie utalentowanego artysty można podzielić na trzy części: okres nauki, okres poszukiwań artystycznych w zespołach różnych teatrów muzycznych, w tym na warszawskiej scenie Teatru „Nowości”, na której rozbłysła jego gwiazda, a wreszcie okres poznański, w którym osiągnął szczyty scenicznej kariery. Ten ostatni przerwała brutalnie wojna, ale Sendeckiemu dopisało szczęście i wrócił na deski poznańskiej opery, gdzie występował do 1964 roku. We wszystkich okresach życia malował, ilustrując swoją biografię własnymi obrazami. Tworzą dziś oryginalny kalejdoskop, który uzupełnia niewielka porcja dokumentów i zdjęć z rodzinnego archiwum.
Śpiewacze szlify kształtował Józef Sendecki pod kierunkiem Stanisława Barcewicza, Alfreda Myszugi i Edwarda Reszke. Okazali się skutecznymi nauczycielami, a uczeń wystarczająco pojętnym i utalentowanym, aby w 1904 r. otrzymać angaż do chóru operetki w warszawskim Teatrze „Nowości”.
Na deskach tej sceny, Sendecki zadebiutował cztery lata później jako solista. Jak można wnosić z prasowej recenzji występ zakończył się sukcesem, otwierając przed młodym śpiewakiem wrota solowej kariery.

Zapraszamy na Aukcje Sztuki – zbiory prac autorstwa Józefa Sendeckiego
„Sendecki nie odznacza się warunkami zewnętrznymi, rozporządza natomiast bardzo ładnym głosem tenorowym (tak rzadkim w operetce) o sympatycznym brzmieniu, dość rozległym w skali, jednak jeszcze nie wyrównanym. Jako aktor p. Sendecki ukazał pewne zacięcie i swobodę w grze. Zaletą debiutanta jest wyraźna wymowa, objaw rzadki u naszych tenorów” – napisał w 1908 r. krytyk na łamach opiniotwórczej „Sceny i Sztuki”. Co więcej, wytwórnia płytowa „Syrena Record” zaangażowała Sendeckiego w 1910. Przez 3 lata młody tenor nagrywał dla niej arie z operetek wystawianych w „Nowościach”.
Na pierwszy okres życiowej kariery przypadła też nauka malarstwa, o której Sendecki tak wspomina w skreślonym własnoręcznie życiorysie (doprowadzonym niestety tylko do początku lat 20. XX w.): „Aby i w malarstwie artystycznym dojść do perfekcji, w roku 1917 zapisałem się do Warszawskiej Szkoły Sztuk Pięknych (…) na Wybrzeżu Kościuszkowskim. Studiowałem w pracowni prof. Stanisława Lentza, znakomitego portrecisty (…) dowodem tego, że wystawiałem swoje prace w warszawskim Salonie w Zachęcie, w Katowicach i Poznaniu miałem swoje wystawy obrazów.”
Kontrakt z „Nowościami” wygasł w 1926 roku. Potem nadszedł czas angażowania się w przedsięwzięcia różnych teatrów muzycznych w kraju, a w konsekwencji liczniejszych niż przedtem i potem tournée po całej ówczesnej Polsce. Zapewne z tego też okresu pochodzi najwięcej pejzaży oraz obrazów przedstawiających architekturę. Mimo dobrych recenzji, Sendecki musiał jednak odczuwać obawy o przyszłość, skoro w 1927 r. zarejestrował „przedsiębiorstwo handlowe”, krótko mówiąc zadbał o licencję na „dorożkę samochodową”.
Nie była mu jednak pisana kariera „taksówkarska”, bowiem w 1928 r. teatralny tułacz podpisał życiowy kontrakt – z Teatrem Opery im. Stanisława Moniuszki w Poznaniu, z którym pozostał związany do wybuchu II wojny światowej. Nie były to łatwe czasy dla artystów scen operowych. Dynamicznie rozwijały się bowiem kabarety i wodewil, kusząc klimatem łatwych widowisk szeroką publiczność. W konsekwencji, podczas spektakli operowych, sale wielkich teatrów świeciły pustkami. Dla ratowania budżetu, teatry operowe sięgnęły do uznawanego za daleko mniej prestiżowy, lekkiego repertuaru operetkowego. A w tym się nasz bohater już wyspecjalizował i, co najważniejsze, dobrze sprawdzał. W ciągu 10 lat na poznańskiej scenie śpiewał, a często także reżyserował operetkowe spektakle. Łącznie, z jego udziałem wystawiono do 1939 r. ponad 30 dzieł operetkowych.
Rozwój kariery Sendeckiego na scenach muzycznych kwitowano życzliwie: „Młodziutki, szczuplutki był nieodparcie (a może i niezamierzenie) komiczny, gdy zjawiał się na scenie w szamerowanym uniformie huzarskim bądź w czarnej almawiwie” (W. Filier), „Obdarzony donośnym tenorowym głosem, utaneczniony, grał wprawdzie również wodewilistów, ale skłaniał się raczej w kierunku groteski, chociaż błysnął też w kilku rolach amantów.” (L. Sempoliński). Wspominano ciepło jego charakterystyczne role – jąkały w „Królowej kinematografu”, sklerotycznego księcia Leopolda w „Księżniczce czardasza”, zabawnego Napoleona Saint-Cloche w „Bajaderze”. Jeszcze na scenie „Nowości”, Sendecki wykorzystał z powodzeniem umiejętność gry na skrzypcach w roli Orfeusza. Sparodiował wówczas popularnego i cenionego w stolicy wiolinistę i pedagoga, Stanisława Barcewicza. Również w Poznaniu Sendecki szybko zaskarbił sobie przychylność publiczności. Doceniono tam jego talent śpiewaczy i podziwiano swobodną grę aktorską.
Sceniczne doświadczenia inspirowały malarskiego ducha artysty. Malował z upodobaniem autoportrety w scenicznych kostiumach – Huzara, Cyganki, Doży Weneckiego. Oprócz własnych, tworzył też portrety postaci, z którymi stykał się w swoim zawodowym życiu, z prywatnych, przede wszystkim ukochanej córki, Krystyny. Ba, jeżdżąc znowu po Polsce, tym razem ze „swoimi” spektaklami, czuł grunt pod stopami, o czym dobitnie świadczą pogodniejsze pejzaże. Kwintesencją autobiograficznej ilustracji ze szczytowego okresu kariery śpiewaczej Sendeckiego jest obraz, który wykorzystaliśmy na plakacie wystawy prezentowanej w Skarbnicy Sztuki. Widzimy na nim artystę w almawiwie i cylindrze z laseczką. Zdecydowanie jest w szczytowej formie, zarówno scenicznej, jak i malarskiej – rozśpiewany, roztańczony, pełen entuzjazmu.
Jego związek z Poznaniem nie urwał się po zakończeniu wojny. Grywał już wprawdzie mniejsze role, ale nadal ceniono jego zdolności, dyskretny humor i smak artystyczny. Prasa poznańska donosiła w krótkich anonsach o jego kolejnych występach, a także o tworzonych obrazach, potwierdzając jego popularność. Ten długi i dobry okres w życiu Józefa Sendeckiego, zwieńczył rzadki jubileusz 60-lecia występów. W styczniu 1965 r. jubilata uhonorowano w foyer Teatru Opery im. Stanisława Moniuszki w Poznaniu, wystawiając ponad 80 namalowanych przez niego obrazów. Wiele z nich znajduje się teraz w Galerii Skarbnicy Sztuki. Kolekcję Fundacji tworzy bowiem około 50 dzieł „tenora z pędzlem i paletą”. Nie łatwo znaleźć klucz do ich wyeksponowania. Chronologiczny załamuje się z braku dat na wielu ze stworzonych przez Sendeckiego dzieł. Tematyczny wyklucza brak tytułów, gdyż artysta zachowywał się dość niekonsekwentnie. Czasem na odwrocie płótna rzetelnie i wyczerpująco opisywał kiedy i kogo lub co przedstawił. Przy okazji podkreślał także własną pozycję, określając się najczęściej mianem „Solisty państwowej Opery w Poznaniu”. Niestety jest też wiele obrazów, na których nie ma nawet autografu. Stanowią więc tajemnicę, której – być może – nie uda się już nigdy rozwikłać. Czy niekonsekwencja owa była spowodowana zmiennością nastrojów szarpiących duszą artysty, a może – po prostu – pospolitym brakiem czasu? Tego zapewne też się już nie dowiemy, bo Józef Sendecki, dożywszy pięknego wieku lat 90. odszedł do artystycznego nieba bez mała pół wieku temu.
Paweł Wroński